-A jak myślisz, Anabelle?-zaśmiał mi się prosto w twarz. Nie mogłam tego dłużej znieść.
-Idziemy.-odparłam krótko, na co Igor pociągnął mnie za rękę.
-Nie tak szybko.-w tym momencie Justin złapał rękę Igora, która mnie trzymała i energicznie ją ode mnie odciągnął, sprawiając, że puścił swoją rękę z mojej.
-Nie przedstawisz nas sobie?-kpił Igor. Popatrzyłam na Justina oczami pełnymi żalem. Cholera, mogłam mu wcześniej o nim powiedzieć.
-Skoro tego chcesz...-westchnęłam.-Igor, to jest mój narzeczony Justin. Justin, to jest Igor.
-Narzeczony?! Coś ty powiedziała zdziro? Jak ty mogłaś!-Justin podszedł do Igora i wymierzył mu mocny policzek.
-Nie wtrącaj się, Panie Ważny.-podeszłam do Igora, robiąc to samo, co Justin, tylko tyle, że w drugi policzek.
Chłopak złapał się za oba piekące policzki.
-A nie powiesz swojemu przyszłemu mężowi, kim ja jestem?-moje serce zaczęło bić jeszcze szybciej. Teraz nie było już odwrotu. Musiałam powiedzieć Justinowi, kim jest Igor.
-Justin...-zaczęłam.
-Anabelle!-krzyknął ktoś za mną. Odwróciłam się, dziękując Bogu, że mnie uratował. Na razie nie musiałam nic mówić. Za mną stała Amber.
-Amber, o boże. Skąd wiedziałaś, gdzie jestem?-przytuliłam mocno przyjaciółkę. Z moich oczu popłynęły łzy.
-To nie jest ważne.-puściła mi oczko.
-Jesteś tu sama? To znaczy, ktoś przyjechał z tobą?
-Nie. Przyjechałam sama, nie martw się.
-Uff, to dobrze. Bo gdyby matka...-ugryzłam się w język. Cholera. Po co to zaczynałam?
-Co matka?-pytała Amber.
-Wiesz co, powiem ci w domu.-odwróciłam się i kiwnęłam głową do Justina, by podszedł. Igora już nie było. Mam nadzieję, że nie powiedział nic Jusowi. Chłopak podszedł do mnie, uśmiechając się do Amber.
-Justin, narzeczony Anabelle, miło mi.-wystawił rękę, uśmiechając się.
-Amber, przyjaciółka twojej przyszłej żony.-Amber puściła mi oczko, na co ja parsknęłam śmiechem.-Również mi miło.-uśmiechnęła się.
-Justin, może pójdziemy na jakąś kawę? Jest tu gdzieś kawiarnia?-spytałam.
-Oczywiście, kochanie. Najlepsza kawiarnia jest pięć minut stąd.
-No to idziemy-zaśmiała się Amber.
W kawiarni zamówiłam sobie małe latte i muffina. Potrzebowałam tego, ostatnio jakoś brakuje mi słodyczy. Jem tego coraz więcej. Nie wiem, co się dzieje. Może to skutek uboczny miłości?
-No więc, Justin, opowiedz mi, jak to się stało.- mówiła Amber.
-Co się stało?-spytał trochę zdziwiony, popijając swoją czarną kawę.
-No, ta wasza miłość, jak ona się zaczęła?-zaśmiała się, na co my jej zawtórowaliśmy.
-No, ja sam nie wiem-zaśmiał się.-to było takie nieświadome. Gdy ją pierwszy raz zobaczyłem, to pomyślałem, że może być moja.-Justin spojrzał na mnie, a ja machnęłam ręką.-No i tak jakoś wyszło. Zakochałem się w niej.-przytulił mnie, a ja go odepchnęłam.
-Nie widzisz, że mam muffina w buzi?-powiedziałam z pełną buzią, na co wszyscy zaczęli się śmiać.
-Amber, jak mnie znalazłaś? Skąd wiedziałaś, gdzie jestem?-spytałam, kiedy szliśmy po parku.
-No wiesz. Popytałam trochę osób o nazwisko "Bieber". No i znalazłam. Nie mogłam już bez ciebie wytrzymać, Anabelle. Tyle czasu minęło.
-No wiem, ale ja nie mogłam zostać w domu, sama widziałaś, co się działo.
-Tak, wiem. Ej.-zwróciła się do Jusa.
-No?-odpowiedział, odwracając się w jej stronę.
-Czy to nie będzie brzmiało cudownie?
-Ale co?-zaśmiał się.
-Anabelle Bieber. No nie mówcie, że nie, bo was chyba utopię.-zażartowała, na co zaśmialiśmy się.
-Najcudowniej na świecie-odpowiedział Bieber, po czym mnie pocałował.
-Dobra, dobra. Pomiziajcie się gdzie indziej i nie przy mnie okej?-odparła Amber, uśmiechając się.
-No dobra, dobra.-Jus zrobił minę zbitego psa, na co obie się zaśmiałyśmy.
-Amber, gdzie mieszkasz teraz?-spytałam, gdy byliśmy już prawie pod domem Justina.
-Nigdzie, to znaczy, nie mam gdzie mieszkać, bo myślałam, że jak przyjadę, to wrócisz.
-Nie ma mowy.-odparłam ostro.
-Amber-zaczął Justin.- jeśli chcesz, możesz zamieszkać z nami. Mamy wolną sypialnię.-spojrzałam na Justina z zaskoczeniem. Wolna sypialnia? Są tylko dwie. O boże.
-Naprawdę? O boże, ale ja nie chcę wam przeszkadzać.
-Spokojnie, są one od siebie trochę oddalone. Więc jak, zgodzisz się?-uśmiechnął się do dziewczyny.
-W sumie, to chyba nie mam wyboru, nie będę spać na ulicy-zaśmiała się. Uwielbiałam jej śmiech.
-No to zapraszamy.-otworzyłam drzwi od willi, wskazując Amber ręką, by weszła.
-Wy tu mieszkacie? O boże, ile kosztuje wynajęcie tego?-była podekscytowana.
-Właściwie, to to jest mój dom. Nie wynajmuję go.
-Wow.-szepnęła, wchodząc po schodach i przekraczając próg.
Razem z Justinem pokazaliśmy Amber gdzie co się znajduje. Zostawiliśmy Amber w jej sypialni, po czym poszliśmy do kuchni.
-Jak to jedna wolna? Przecież ja tam spałam. Mam spać z nią?-spytałam szeptem.
-Kochanie, wiem, że to też by ci odpowiadało-uśmiechnął się-ale jesteśmy narzeczeństwem, tak? Chyba to czas, by spać razem.-puścił mi oczko.
-Zboczeńcu!-zaśmiałam się.
Poszliśmy do pokoju Amber.
-Jak ci się podoba, kochana?-spytałam przyjaciółkę patrząc, jak spogląda przez okno. Za mną stał Justin i przytulał mnie od tyłu. Dziewczyna odwróciła się do nas.
-Jest cudownie, dziękuję wam. Nie wiem, co mam zrobić, by wyrazić moją wdzięczność.
-Po prostu nie mów matce Anabelle, gdzie jesteśmy.-zdziwiłam się. Ale to było kochane.
-Nie ma sprawy. Nic nikomu nie powiem.-uśmiechnęła się.-I mam jeszcze mały kłopot.
-Mów.-odparłam.
-Głupio mi o to pytać.
-Amber, jesteśmy przyjaciółkami, a Justin jest już można by powiedzieć częścią mojej rodziny. Mów śmiało. Możesz na nas liczyć.-mówiłam szczerze. Amber zawsze mogła na mnie liczyć, a ja zawsze mogłam liczyć na nią.
-Nie mam żadnych ciuchów. Wiem, że to banalne.
-Wcale nie. Na razie pożyczę ci jakieś swoje, a jutro pojedziemy na zakupy, dobrze?-uśmiechałam się do niej, by podnieść ją na duchu i sprawić, żeby czuła się jak w domu.
-Dziękuję jeszcze raz.
-Nie masz za co.
Wieczorem postanowiliśmy urządzić przyjęcie powitalne dla Amber. Chcieliśmy, by poznała nowych ludzi i nie czuła się w nowym miejscu jak odludek. Justin zaprosił swoich znajomych, którzy wchodzili do domu jak do siebie. Skoro to są jego przyjaciele i ich dobrze zna, niech się rządzą. Wszyscy wchodzili jak do siebie, rządzili się i bawili. Skłamię, mówiąc, że nie było alkoholu i dragów. Alkoholu było tak dużo, że lał się dosłownie po podłodze, a jointy paliło tyle osób, że pod sufitem było szaro. Skłamię również, mówiąc, że ktoś nie był pijany. Każdy chwiał się i śmiał cały czas. Muzyka była taka głośna, że nie było słychać własnych pijanych myśli. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Amber poszła otworzyć. W drzwiach stał dość wysoki brunet z tatuażami na prawej ręce, ubrany w białą koszulkę i szare spodnie. Na nogach miał czarne buty.
-Witamy na mojej imprezie powitalnej-powiedziała Amber.-Jestem Amber, a ty?
-Igor.-brunet uśmiechnął się do niej, po czym wszedł do środka. Olałam to, że Igor był na imprezie. Byłam tak pijana, że wszystko było mi jedno.
Później usiedliśmy w dużym salonie. Ja, Amber, Justin no i oczywiście Igor. Chłopak też już był pijany i widać było, że palił.
-Anabelle-zaczął Igor. Odwróciłam się w jego stronę, słuchając.-słuchaj. Przepraszam za to w parku. No ja nie chciałem.
-Spoko-zaśmiałam się. Justin mocno mnie przytulał, siedziałam na jego kolanach. Naprzeciw mnie siedział Igor, więc nie było problemu z nawiązaniem kontaktu wzrokowego. Kiedy patrzyłam w te jego karmelowe oczy, wszystko mi się przypominało.
-Anabelle-powiedział Justin, po czym ja spojrzałam mu prosto w oczy.-kim jest dla ciebie Igor?-chłopak siedział naprzeciwko mnie, uśmiechając się. Nie było już odwrotu.
-Igor był moim chłopakiem. Myślałam, że go kocham. On kochał mnie chyba naprawdę. Kiedy go rzuciłam, kazał mi się nie pokazywać i wyzywał mnie. To przez niego zostałam prostytutką.-spuściłam głowę, na co Justin od razu mnie przytulił. Z moich oczu wypłynęły słone łzy.
-Dlaczego płaczesz?-spytał Igor.
-Bo nie mogę o tobie zapomnieć.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mamy trzynasty! Mam nadzieję, że Wam się podobał:)
dziękuję z całego serca za prawie 1100 wyświetleń! Kocham Was!❤
8 komentarzy ➡ next
piekne
OdpowiedzUsuń14 rozdział
OdpowiedzUsuńKc Koba <3
OdpowiedzUsuńdalej
OdpowiedzUsuńdalej
OdpowiedzUsuń