piątek, 23 stycznia 2015

Rozdział jedenasty

Perspektywa Justina
Wszedłem do łazienki, ale nie wiedziałem, jaki miałem na dobrą sprawe w tym cel. Chciałem ją poczuć. Poczuć chłód jej mokrego ciała, które w każdym calu było idealne. Ona była idealna. Cała.
Po kąpieli poszliśmy do łóżka. Anabelle była zmęczona, było to widać. Współczułem jej. Z chęcią oddałbym jej całą moją energie. Zrobiłbym wszystko, by była szczęśliwa. Położyliśmy sie. Moja dziewczyna zasnęła niemalże po pięciu minutach. Wyglądała tak słodko, gdy spała. Kochałem ją. Niewyobrażalnie mocno. Oddałbym za nią swoje cholerne życie. Leżałem i myślałem. Zasnąłem, gotów wstać i ruszyć do działania.
***
Obudziłam sie, gdy było już jasno. Obróciłam sie, zarzucając ręke na... poduszki. Justina nie było. Natychmiast podniosłam sie i sięgnęłam po swój telefon. Wybrałam numer chłopaka, przecierając oczy. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci... Nie odbierał. Cholera, pomyślałam. Co sie stało? On zawsze ode mnie odbiera. A co, jeśli jest z jakąś dziewczyną? Zrobie mu taką awanture, że zapamięta ją do końca życia. Ale... ja nie potrafiłam. Nie umiałam sie na niego po prostu wydrzeć. Za mocno go kochałam. Chyba.
Korzystając z nieobecności chłopaka, zaczęłam przeszukiwać jego szafki. Z nudów. Ciuchy, ciuchy, ciuchy. Ale zaraz. Butelka po wódce? Okej, dziwne. Nie będe go ochrzaniać za to, że sobie wypił. Jest dorosły. Szukałam dalej. Znalazłam jeszcze jedną. Nabrałam ochoty na alkohol, więc postanowiłam ją wypić. Poszłam po kieliszek i coś do popicia oraz szklanke. Nalałam wódki do kieliszka i soku grejpfrutowego do szklanki, po czym szybko wypiłam zawartość pierwszego kieliszka, po czym popiłam sokiem. Gorzki smak i procenty sprawiły, że zrobiło mi sie cieplej i jakoś luźniej. Piłam tak jeszcze z siedem kielichów. Byłam ostro nawalona. A była dopiero piętnasta. Justina nie było od trzech godzin jak nie śpie. Zaczęłam sie martwić. Swoimi pijanymi dłońmi wzięłam telefon do ręki. Wybrałam numer chłopaka.
-Halo?-odebrał. Był jakby zmęczony, ale próbował to ukryć.
-Heej-zaśmiałam sie.-Gdzie jesteś?-spytałam ze smutkiem, po czym znów zaczęłam sie śmiać. Głupi alkohol.
-Co ty piłaś, skarbie?-zaśmiał sie, na co ja mu zawtórowałam.
-Spytałam, gdzie jesteś.-powiedziałam śmiertelnie poważnie.
-Skarbie, będe za godzine. Kocham cię.
-Ja ciebie też.-Jus sie rozłączył. Odłożyłam telefon na komode i włączyłam muzyke. Ta godzina minęła okropnie. Czas mi sie dłużył i zastanawiałam sie, co robi Justin.
Położyłam sie na łóżku, zamykając oczy. Alkohol już prawie ze mnie zszedł.
Nagle usłyszałam jak Justin wkłada klucze do zamka.
-Anabelle kochanie-mówił po drugiej stronie drzwi.
-Tak?-odpowiedziałam mu tak samo.
-Możesz iść do kuchni zrobić mi herbate?
-Tak. Nie ma sprawy.-zdziwiły mnie jego słowa, ale poszłam do kuchni i zabrałam sie do robienia herbaty.
-Dziękuje.
Robiłam herbate, kiedy Jus zawołał mnie do pokoju.
-Co sie....-zacięłam sie, wchodząc do pokoju-stało.-dokończyłam. Moje oczy były teraz pewnie wielkie jak orzechy albo coś większego i wypełniły sie momentalnie łzami. Na podłodze stało pełno kwiatów, na łóżku były rozsypane płatki róż. A przede mną...
A przede mną klęczał Justin z małym, czerwonym pudełeczkiem w dłoni. W tle leciała nasza piosenka.

------------------------------------
Mamy jedenasty. Przepraszam za opóźnienie:(
Troche krótki, ale mimo tego mam nadzieje, że Wam sie spodobał:)
Tak więc, ja zaczęłam już ferie, a Wy?
Komentujcie, czy Wam sie podobało:*
Dziękuje wszystkim, którzy czytają mojego bloga✌ oraz chciałabym podziękować Wam za prawie 1000 wyświetleń!
Kocham Was! ❤
7 komentarzy--> next

9 komentarzy: