poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział dwunasty

Wszystko było takie idealne. Takie jakby nierealne. Patrzyłam na Justina szeroko otwartymi oczami, z których co chwile wypływały słone łzy szczęścia.
-Anabelle Forbes-zaczął chłopak otwierając pudełko. Jego oczy lśniły - Czy zechcesz zostać moją żoną?-To było jak w bajce. Nie, było lepiej.
-Tak.-wydukałam przez łzy. Justin założył mi na palec najpiękniejszy pierścionek, jaki w życiu widziałam. Był to srebrny pierścionek z dużym świecącym białem kamieniem na środku.-Brylant?- spojrzałam na niego.
-Nie, haha-zaśmiał sie- jesteś warta wszystkiego, najdroższej rzeczy. To diament. -zatkało mnie. Przecież on mógł kosztować miliony.
-Piękny. Najpiękniejszy. Dziękuje.-powiedziałam szybko, po czym Jus mnie mocno przytulił. Czułam zapach jego perfum i czułam bicie jego serca. Jego dotyk był tak uzależniający.
-To ja dziękuje-odparł.- Nie byłem pewny, czy sie zgodzisz. Kocham cie nad życie. Oddałbym ci wszytko, byle byś była szczęśliwa. Zrobiłbym wszystko, byś była moją żoną. Ale gdybyś sie nie zgodziła-westchnął-pogodziłbym sie z tym.-w tym momencie wpiłam sie w jego słodkie usta. Kochałam go nad życie. Nie mogłam bez niego żyć.
-Kocham cie- spojrzałam w jego czekoladowe oczy, które były przepełnione szczęściem.-i zawsze będe cie kochać.-odparłam szczerze.
-Anabelle.
-Tak?
-Kocham cie nad życie. Chce być z tobą. Chce mieć z tobą dzieci. Chce sie z tobą zestarzeć, a potem leżeć w grobie obok ciebie. Zawsze będe cie kochał. Cokolwiek kiedykolwiek zrobie, pamiętaj, że cie kocham.-z mojego oka wypłynęła łza, ns co chłopak od razu zareagował, ścierając ją. Cholera, dlaczego on musi być tak idealny?
Po dwóch godzinach przytulania, rozmawiania i oglądania telewizji, poszliśmy spać. Śniło mi sie, że stoje przed lustrem w sukni ślubnej. Ostatnie przygotowania, a potem ślub. Nie w kościele. Na plaży w Miami. A potem biegaliśmy po plaży. Wesele było cudowne. A potem... kochaliśmy sie. To był najpiękniejszy sen w moim życiu.
Około godziny dziesiątej, gdy otworzyłam oczy, od razu odwróciłam sie. Justin leżał obok mnie. Spał. Nie chcąc go budzić, wstałam po cichu i poszłam do łazienki, by wziąć ciepły prysznic. Kiedy wybierałam ciuchy, zorientowałam sie, że wciąż mam pierścionek na palcu. Był taki piękny. Mienił sie wszystkimi kolorami. Zdjęłam biżuterie i położyłam na szafce, po czym wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Po prysznicu poszłam do kuchni, by zrobić sobie kawe. Justin już nie spał. Stał w kuchni i robił śniadanie.
-Dzień dobry kochanie-powiedziałam uśmiechając sie.
-Dzień dobry narzeczono-uśmiechnął sie, przyciągając mnie do siebie i całując.
-Chcesz kawe?-spytałam nalewając wody do czajnika.
-Poprosze kochanie.
Po śniadaniu, czyli po jajkach na bekonie, postanowiliśmy sie z Justinem przejść. Ubrałam swoje czarne szpilki, które idealnie pasowały do mojej czerwonej sukienki przed kolana, którą miałam na sobie. No i, oczywiście, założyłam łańcuszek i pierścionek.
Szliśmy aleją po parku. Rozmawialiśmy o naszej przyszłości, która miała być taka idealna.
-Kocham cie-odparł Justin.
-Ja ciebie też-odpowiedziałam. Pocałowałam mojego przyszłego męża, po czym usłyszałam za nami jakiś głos.
-Ty pieprzona suko. Ty dziwko.-mówił chłopak. Odwróciłam sie, co zrobił też po chwili Justin.
-Coś ty powiedział do niej?- Jus był nieźle wkurzony.
-Zostaw go.-uspokoiłam go. Posłuchał.
Spojrzałam na chłopaka, po czym moje serce zaczęło być o wiele szybciej. O boże. Nie. Błagam. To nie może być prawda.
-Igor?

-----------------------------------------
Mamy dwunasty:) przepraszam, że taki krótki. od razu przepraszam Was z całego serca za opóźnienie, które nie było spowodowane moim lenistwem;)
Mam nadzieje, że Wam sie podoba. No i dziękuje za 1000 wyświetleń! Jesteście cudowni, kocham Was! ❤
8 komentarzy ➡ next

9 komentarzy: