Stałam tak dobrą minute zastanawiając sie, co właściwie powiedziałam.
-Justin, ja...-zaczęłam niepewnie, wpatrując sie w szatyna. On jednak chyba nie chciał tego słuchać. Podszedł do mnie szybko i wpił sie w moje usta. Teraz to był namiętny pocałunek. Czułam jego wargi na swoich i nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie sie dzieje.
-Wiem.-odparł w przerwie między pocałunkami. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam sie tą chwilą. Ten cudowny moment przerwał dzwonek do drzwi. Odsunęliśmy sie od siebie z Justinem patrząc sobie prosto w oczy. Chłopak uśmiechnął sie bardzo szeroko i tak niesamowicie słodko.
-Otworze-odparł, po czym pocałował mnie w czoło i poszedł otworzyć drzwi.
-Pięćdziesiąt złotych.-usłyszałam.
-Bez reszty.-odparł Justin, zamykając drzwi.-Kochanie! Pizza przyszła!
-Ojej. Dziękuje.-pocałowałam go w usta. Pragnęłam go. Bardzo.
-Nie ma sprawy księżniczko.-oparłam głowe na jego ramieniu. Poczułam, jak sie uśmiecha.
Zjedliśmy pizze rozmawiając i śmiejąc sie. Jeśli to jest sen, to prosze, nie budźcie mnie.
-Na co masz teraz ochote?-spytał chłopak.
-Może jakiś spacer?-zaproponowałam.
-A może klub?-uśmiechnął sie.
-Jaki klub?-spytałam.
-Seven.-odparł. O mój boże,pomyślałam. Pod tym klubem sie poznaliśmy.
-Eem. A może spacer? Justin, prosze. Nie mam ochoty na głośną muzyke. Chciałabym troche ciszy i spokoju. Ciągle sie coś dzieje, a ja bym chciała sie odprężyć.
-Nie ma sprawy.-powiedział bez nutki żalu w głosie. Uśmiechnęłam sie i przytuliłam mocno do jego klatki piersiowej. Kochałam jego perfumy.
-Justin, gdzie my dokładnie idziemy?-spytałam, idąc obok chłopaka i patrząc pod nogi.
-Zobaczysz. Nie martw sie.-uśmiechnął sie.
-Justin, cholera. Idziemy od dobrej godziny, a ty wciąż powtarzasz, że mam sie nie martwić i że zobacze.-zaśmiałam sie.
-Już niedaleko.
-To też słyszałam.-odparłam śmiejąc sie.-Justin. Nogi mnie bolą.
-Weź ten koszyk.
-Co? Skąd ty go masz?
-Nie zauważyłaś pewnie, jak go brałem z domu, kochanie. Możesz go wziąć?
-Pewnie.-odparłam krótko, zabierając koszyk z ręki Justina. Chłopak natomiast... wziął mnie na ręce i niósł aż do końca naszej drogi.
-Jesteś nienormalny.-zaśmiałam sie, gdy mnie niósł jak panne młodą i co jakiś czas łaskotał mnie nosem po moim policzku.
-Wiem.-śmiał sie razem ze mną.
Po około pięciu minutach dotarliśmy na miejsce. Księżyc oświetlał to miejsce. Boże jak już późno. Chłopak postawił mnie na ziemi. Gdzie byliśmy? Hmm. Ciężko powiedzieć. Za nami był las, a przed nami... jezioro. Księżyc odbijał sie w wodzie. Tu było tak cudownie i romantycznie. Podeszłam do wody chcąc poczuć sie tak, jak kiedyś kiedy byłam mała i jeździłam z rodzicami nad jeziora.
-Nie wpadnij-powiedział Justin, cicho sie śmiejąc.
-Mhm.-odparłam, nie odwracając sie. Zamknęłam oczy.
-Skarbie.-to był szept. Ledwie go usłyszałam z powodu plusku wody. Natychmiast się odwróciłam. Doznałam szoku. Kawałek przede mną, tam, gdzie wcześniej stałam, był rozłożony koc. Na kocu stały świeczki. Obok nich stał schłodzone wysokoprocentowe białe wino i dwa kieliszki. Podeszłam bliżej.
-O boże.-szepnęłam. W moich oczach zebrały sie łzy.
-Podoba ci sie?-szepnął mój chłopak, całując mnie w policzek.
-Bardzo to za mało powiedziane.
-Chciałem, żebyś miała cudowny wieczór. Dużo sie ostatnio wydarzyło.-szepnął mi do ucha, a ja poczułam ciarki na całym ciele. Jego głos był teraz tak namiętny, taki przepełniony miłością.
-Dziękuje.-odparłam cicho. W tym momencie Justin wręczył mi róże. Bordową jak krew.-Dziękuje.-powtórzyłam ciszej, uśmiechając sie i wąchając kwiat.
-To ja dziękuje.
-Za co?-odparłam zdziwona.
-Że akceptujesz mnie takiego, jakim jestem. Usiądźmy.-od razu usiadłam kładąc obok siebie cudowną róże o zapachu tak słodkim jak zapach wanilii.
Justin nalał mi pół kieliszka wina, po czym zrobił to samo sobie. Wzięłam łyka. Smakowało mi. Naprawde.
-Pyszne.-odparłam.
-Bardzo sie ciesze-jego uśmiech był tak... idealny. Tak cudowny. Przysunęłam sie bliżej niego, bo siedzieliśmy naprzeciw siebie. Nawet taka odległość była za duża. Wzięłam kolejnego łyka, po czym spojrzałam na Justina. Siedział w spokoju i przyglądał mi sie. Czułam, że zaraz sie zarumienie, więc zakryłam twarz włosami.
-Lubie jak sie rumienisz.-odparł słodko. Poczułam sie jak księżniczka. Nie wiem dlaczego, ale tak sie przez moment poczułam.
Wzięłam kolejnego łyka napoju, po czym oparłam głowe na ramieniu Justina. Poczułam, jak jego serce przyspiesza. Powoli zamykałam oczy i powoli je otwierałam.
Po wypiciu całego kieliszka było mi dobrze. Nie byłam pijana. Byłam zrelaksowana. Podniosłam głowe, by spojrzeć na Justina. Wyglądał jak anioł. Mój anioł.
Nie wiem dlaczego, ale kiedy na niego spojrzałam drugi raz, włączyło mi sie jakieś dziwne uczucie. Co to było? Pożądanie. Pragnęłam go teraz bardziej niż kiedykolwiek. Podniosłam jego podbródek.
-Kocham cie-powiedziałam patrząc mu prosto w oczy.
-Ja ciebie też.-usłyszałam po chwili, po czym pocałowałam go. To było tylko muśnięcie warg. Na początku. Potem, kiedy odsuwałam swoją twarz od jego twarzy, on wpił sie w moje usta tak namiętnie jak nigdy dotąd. Później do pocałunków w usta, Justin dorzucił jeszcze pocałunki w szyje, które sprawiały, że wymiękłam. Chłopak wciąż całując moją szyje, podniósł moją koszulke. Podobało mi sie to. Bardzo. Kiedy już pozbył sie zbędnego ubrania, zaczął całować mój brzuch. Nie, teraz wymiękłam. Justin, podnosząc sie, zdjął swoją koszulke eksponując przy tym swoje mięśnie i tatuaże. Oszalałam. W momencie, gdy chłopak chwycił moją twarz w dłonie, podniosłam sie, całując go namiętnie. Położyłam sie na nim wciąż go całując. Justin majstrował przy moim zapięciu od stanika. Kiedy już mu sie to udało, uśmiechnął sie do mnie. Skupiłam sie teraz nie na wargach, a na pasku od spodni. Delikatnie go całując, odpinałam pasek. Zsunęłam jego spodnie, po czym on położył sie na mnie. Teraz to on odpinał moje jeansy. Byłam tak cholernie... podniecona? Tak sie to mówi?
Justin zdjął moje spodnie. Jego pocałunki nie ustępowały. Jego usta były takie idealne. Czułam sie taka... zdrowa. Nie myślałam o tym, że jestem śmiertelnie chora i nie zostało mi wiele czasu.
W momencie, gdy Justin miał zdjąć mi majtki, usłyszeliśmy głośny dźwięk mojego telefonu.
-Kurwa!-zaklęłam. Wyjęłam z moich spodni telefon. Na ekranie widniało jedno słowo "mama".
---------------------------------------
mamy dziewiąty;) troche inny niż wszystkie, ale mimo tego mam nadzieje, że sie podoba:)) mam nadzieje, że nie usuną mi bloga ze względu na temat tego rozdziału ;D
wybaczcie, że dodaje go tak późno, ale nie miałam czasu. chciałam jeszcze poinformować, że rozdziały mogą nie być wstawiane systematycznie, gdyż jest szkoła :c
piszcie swoje opinie na temat tego rozdziału w komentarzach. jak myślicie, co będzie dalej?
dziękuje wszystkim, którzy czytają mojego bloga. <3
jesteście najlepsi!
mamy już ponad 500 wyświetleń!<3 nie wiem jak mam wam dziękować:*
7 komentarzy ---> next
czekamy na bastepny:)
OdpowiedzUsuńMAsz
OdpowiedzUsuńTe
OdpowiedzUsuńSwoje
OdpowiedzUsuńSiedem
OdpowiedzUsuńKomentarzy ➡➡➡➡wiec dalej
OdpowiedzUsuńhttps://www.facebook.com/mojadrogaanabelle
OdpowiedzUsuńLike ! xDD