Wpatrywałam sie w ekran z niedowierzaniem.
-Halo?-powiedziałam niezbyt miłym tonem.
-Anabelle.-płakała. Czemu wszyscy dookoła mnie muszą płakać do cholery? Byłam serio zła.-Gdzie ty jesteś?
-Nie powinno cie to interesować.-odparłam ostro rozłączając sie. Justin patrzył na mnie ze zdziwieniem.
-No co?-spytałam.
-Anabelle, nie powinnaś była tak do niej mówić. Chcąc nie chcąc, to twoja matka.-próbował mnie uspokoić.
-Justin-zaczęłam. Nie chciałam rozwijać tematu mojej matki.
-Tak skarbie?-spytał podnosząc głowe.
-Mówiłeś, że jesteś...
-Dilerem i co?-odparł szybko.
-Masz coś?-spytałam.
-Co?-był zdziwiony. Bardzo.
-Masz coś?-powtórzyłam.
-Mam.
- Co?
-Zioło.
-Dużo?
-Dużo.-uśmiechnął sie.
-Daj mi.
-Słucham?- nie mógł chyba uwierzyć w to co mówie.
-No daj.
-Dobra. Ale jak powiem stop to stop okey?
-Okey okey.
Chłopak podszedł do swoich spodni, wyjmując z kieszeni małą folijke z czymś zielonym w środku, paczke papierosów, lufke i zapalniczke. Dopiero teraz zorientowałam sie, że stoje tu w samych majtkach. Zapięłam stanik, po czym poszłam do Justina. Chłopak siedział na kocu. Wyciągnął z paczki jednego papierosa, skruszył troche i pomieszał zioło z tytoniem.
-Majeranek?- śmiałam sie.
-Niee-również sie zaśmiał.-czyste. Pomieszamy z tytoniem. - przytaknęłam tylko głową, po czym uważnie przyglądałam sie Justinowi. Chłopak nabił na lufe troche tej mieszanki i zaczął podpalać.
-Palimy po trzy. Jak ci dam, to bierz mocne dymy no i najważniejsze to żebyś sie zaciągała. Trzymaj dym w płucach, dopóki ja nie wezme trzech dymów. Okey?
-Okey.-przytaknęłam. Chłopak wziął trzy dymy, po czym wręczył mi lufe. Zrobiłam to, co powiedział Justin. Powoli wypuściłam dym z płuc. Było mi teraz tak dobrze, tak lekko. Patrzyłam przed siebie. Zauważyłam jakieś dwie strzałki przede mną. Chyba narkotyk zaczął działać. Na jednej było napisane "śmiech", a na drugiej "płacz". -Mam sie śmiać czy płakać?-spytałam Justina.
-Śmiać.-uśmiechnął sie, po czym wkręciłam sobie coś i zaczęłam sie śmiać. Nie mogłam przestać.-Anabelle.-Justin podszedł do mnie tak blisko, że prawie dotykaliśmy sie nosami. Moje serce zaczęło przyśpieszać. Spojrzałam na niego. Miał czerwone oczy. Ale wciąż idealne.
-Tak?-spytałam. W tym momencie Jus podał mi lufke. Zrobiłam to samo co poprzednio czując, jak powoli odpływam.-Dziękuje.-powiedziałam cicho, wtulając sie swoim nagim ciałem w jego gołą klatke piersiową. W tym momencie usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
-Kurwa!-Justin krzyknął. Uciszyłam go delikatnym pocałunkiem, po czym podeszłam do telefonu. Matka.Nacisnęłam czerwoną słuchawke i wyciszyłam telefon. Podeszłam do Justina.
-Spokojnie. Już nie będą nam przeszkadzać.-puściłam mu oczko i go przytuliłam. Usłyszałam ciche "kontynuujemy?" po czym spojrzałam na niego.-Serio?-spytałam z grymasem na twarzy. Zrobił mine zbitego psa. Stanęłam na palcach, aby dosięgnąć do jego ucha, po czym szepnęłam-to chodź.
Mało pamiętałam co zdarzyło sie później. Pamiętałam jednak jak we mnie wszedł.
-O kurwa-krzyknęłam.
-Co sie dzieje skarbie?-Jus od razu zareagował.
-Nic, nic. O mój boże-jęczałam. Tu urwał mi sie film.
***
Obudziłam sie na kocu obok Justina. Wyglądał tak słodko jak spał. Był taki niewinny, taki anioł. Kto by pomyślał, że jest dilerem? Głowa mi pękała. Chciałam wstać, ale gdy tylko sie poruszyłam, Jus zaczął sie rozbudzać. Wróciłam na swoje poprzednie miejsce i patrzałam na niego. W tym momencie dopadło mnie ogromne pragnienie. Musiałam iść sie napić. Poruszyłam sie delikatnie. Spał. Nie ruszył sie. Po cichu wstałam, zakładając przy tym bielizne, której oczywiście nie miałam na sobie. Podeszłam do butelki z winem. Wzięłam kieliszek i nalałam sobie wina. Brzdęk szkła sprawił, że Jus zaczął sie przebudzać. Kiedy nie zobaczył mnie na kocu, od razu wstał. Nie chciał bym odeszła. Ale ja... ja tak robiłam. Nie zrobie mu tego. Nigdy.
-Tak rano, a ty już pijesz-uśmiechnął sie przecierając oczy i ziewając.
-Pić mi sie chciało.-uśmiechnęłam sie.
-Jak było wczoraj?-spytał puszczając mi oczko i przeciągając sie.
-Raczej dzisiaj haha.
-Oj cicho.-zaśmiał sie.
-Cudownie.-nie chciałam mu mówić, że nie wszystko pamiętam. Chłopak uśmiechnął sie do mnie wstając. Podszedł do mnie całując w policzek.
-Dzień dobry księżniczko.
-Dzień dobry skarbie.-po moich słowach mocno mnie przytulił. Było mi dobrze. Cudownie.
Justin ubrał sie razem ze mną i ruszyliśmy w strone domu Jusa. Śmieliśmy sie i gadaliśmy.
-Chodź na skróty-odparł Justin.
-No skróty. Pewnie 100 razy dłuższa droga od tej.-zaśmiałam sie.
-Nie. Tylko 99 razy.
Kiedy doszliśmy do domu, od razu poszłam pod prysznic. Nie zauważyłam kiedy Justin wszedł do łazienki i do kabiny.
-Eej.-udawałam zdenerwowaną.
-No co? Chce wziąć prysznic.
-Ja też.
-No to kąpiemy sie razem.-powiedział Jus bez żadnych emocji w głosie i odwrócił sie do mnie plecami. Byłam zaskoczona. Chciało mi sie śmiać. Jus odwrócił sie do mnie twarzą.
-Kocham cie Anabelle.-i mnie pocałował.
-Ja ciebie też Justinie.-odpowiedziałam. Jeśli to jest miłość, to musze przyznać, że to najlepsze uczucie na świecie.
Perspektywa Justina
Anabelle to dziewczyna, którą naprawde kocham. Wczorajsza noc to było coś idealnego. To było miliony razy lepsze od tego, co robiłem z tymi z klubów.
Patrzyłem na nią kiedy spała. Wyglądała jak anioł. Chce dać jej cudowne życie. Chce, żeby poczuła, czym jest miłość.
Chce z nią wyjechać. Wyjedziemy. Za wszelką cene. A wtedy Anabelle będzie na zawsze moja.
-----------------------------------------
mamy dziesiąty:) przepraszam że tak późno, ale musiałam pisać ten rozdział drugi raz z powodu mojego telefonu;/
mam nadzieje, że Wam sie podoba.
przepraszam również za godzine. pewnie większość z was już śpi ;D
chciałabym bardzo podziękować wszystkim, którzy czytają bloga i komentują <3 mamy już ponad 700 wyświetleń. nie ma takich słów, których mogłabym użyć, by okazać Wam wdzięczność. kocham was <3
7komentarzy--> next
Dalej
OdpowiedzUsuńDawaj dalej
OdpowiedzUsuńCudeńko , dalej !
OdpowiedzUsuńdawaj dalej
OdpowiedzUsuń@Koba ... dawaj dalej
OdpowiedzUsuń*.*
OdpowiedzUsuńostatni kom i następny rozdział! YaY
OdpowiedzUsuń