Spojrzałam na Justina z lekko uchylonymi ustami, nie mogąc uwierzyć w to, co on właśnie powiedział. Co on ma na myśli?
-Chwila, chwila. Co to ma znaczyć?-spytałam nieco roztrzęsiona.
-Twój dom. Twój nowy dom. Posłuchaj. Twoja sytuacja rodzinna jest bardzo, ale to bardzo trudna. Nie chcę, by coś ci się stało.-zaniemówiłam. Czy on właśnie dał mi do zrozumienia, że się o mnie martwi? Nie mogłam wydusić z siebie żadnego najmniejszego słowa.
Justin prowadził mnie przez długi korytarz, a potem weszliśmy po schodach i skręciliśmy w prawo. Drzwi od mojego pokoju były na samym końcu, ale w sumie to dobrze, bo miałam blisko łazienkę, a żeby było lepiej, to pokój Justina znajdował się po drugiej stronie korytarza.
Weszłam do swojego pokoju rozglądając się. Duże łóżko, ładna komoda, spore lustro, telewizor. Ściany były koloru fioletowego, co bardzo mi się spodobało, gdyż był to mój ulubiony kolor. Pomiędzy dwoma oknami znajdowały się szklane drzwi. Wyszłam przez nie. Stojąc na balkonie zastanawiałam się, jak ja w ogóle się tutaj znalazłam. Alkohol musiał już ze mnie schodzić, bo czułam narastający ból głowy. Powoli zaczęłam sobie przypominać: okłamanie mamy, wizyta u Amber, stanie pod nocnym klubem. Jestem dziwką. Dziwką i kłamczuchą. Od razu odpędziłam tę myśl, gdyż wiedziałam, że muszę to robić. W tej chwili od tyłu podszedł mnie Justin, okrywając ciepłą bluzą. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
-Jest zimno, a ty stoisz tu w samych krótkich spodenkach i jeszcze w bluzce do żeber!-zaśmiał się, a ja zrobiłam to samo. Szczerze mówiąc, nie miałam ochoty się śmiać.
-Dziękuję-powiedziałam miło, ale Justin chyba wyczuł w moim głosie nutę smutku.
-Ej, mała.-szczerze? Wkurzyłam się. Tak się mówi do... do takich jak ja. Zwiesiłam głowę.-Och, nie. Przepraszam. Nie chciałem cię tak nazwać.-podniósł mój podbródek, a jego oczom ukazała się jedna spływająca po moim policzku łza.
-Nic się nie stało-starałam się opanować płacz.-Więc, co chciałeś powiedzieć?
-Żebyś się nie martwiła. Wiem, że to ja wszystko psuję, ale cholera.
-Ej, ej-szybko mu przerwałam-nie mów tak nawet. Nic nie jest twoją winą.-chłopak mocno mnie przytulił. Poczułam jego perfumy i dłonie, które doprowadzały mnie do szaleństwa. Lubiłam go. Bardzo.
-Chodź, położysz się. Dam ci jakieś ciuchy.-powiedział, kiedy odsunęliśmy się od siebie.
-Dobrze.-odparłam bez emocji, ale kiedy chłopak odsunął się ode mnie, zauważyłam, że jego twarz jest... wilgotna. Znów przeze mnie płakał. W tym momencie miałam ochotę się zabić.
Weszliśmy do "mojego" pokoju, po czym ja usiadłam na łóżku przyglądając się szatynowi.
Był załamany. Pewnie obwiniał się, że tak do mnie powiedział. Podeszłam do niego.
-Co się dzieje, Justin?-spojrzałam prosto w jego zapłakane oczy, a moje serce ścisnęło się niewyobrażalnie mocno.
-Nic.
-Wiem, że coś się stało. Możesz mi powiedzieć.
-Anabelle. Nie musisz tego robić.
-Czego?-byłam szczerze zdziwiona.
-Tak pracować. Nie musisz tego robić. Możesz być kimś innym. Zasługujesz na to, by być kimś innym. Zasługujesz na to, by być matką, żoną, babcią. By być kimś.
-Justin... -westchnęłam-to nie jest takie proste.
-Wiem. Ale jeśli się postarasz, to możesz zrobić wszystko.
-Justin ja jestem dziwką. Więc dlaczego miałabym to wszystko rzucić i zacząć nowe, "lepsze" życie?
Justin spuścił głowę, jakby podejmował jakąś decyzję. W tym momencie podniósł mój podbródek, tym samym patrząc mi w oczy.
-Bo cię kocham, Anabelle.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Chciałabym podziękować wszystkim, którzy czytają mojego bloga.
5 kom-> next
Cód miód i orzeszki. Kiedy następne rozdziały?
OdpowiedzUsuńo jezu co bedzie dalej? nextt
OdpowiedzUsuńdalej ciekawe co sie stanie
OdpowiedzUsuńkiedy nastepny?
OdpowiedzUsuńdalej
OdpowiedzUsuńKoba to jest piękne 💝💝
OdpowiedzUsuń