poniedziałek, 2 listopada 2015

rozdział dziewiętnasty

Perspektywa Justina
Jechałem samochodem i miliony myśli przebijały mi się przez głowę. Najlepsze i najgorsze scenariusze były w moim umyśle, nie potrafiłem ich wygonić. Wiedziałem, że muszę tam być szybko. Nie zważałem na policję i inne takie. Dla mnie najważniejsza była ona- moja Anabelle. Odpaliłem papierosa i zacząłem płakać. Narastała we mnie złość. W radiu leciała nasza piosenka.
Perspektywa Anabelle
Robert już spał, a ja zaczęłam płakać. Poszłam do kuchni po coś do picia, byłam jeszcze trochę pijana i się chwiałam na wszystkie strony. Żałowałam jak cholera. Ale co ja powiem Justinowi? 
Z ręki wypadła mi szklanka , którą trzymałam i się rozbiła o kafelki.
-Szlag! - zaklęłam pod nosem. Modliłam się, by Robert się nie obudził. Jak Justin go zobaczy, to go zabije!
Poszłam po cichu do sypialni, Robert spał. Na szczęście. Jedno dobre chociaż. 
Skierowałam się w stronę łazienki w celu wzięcia prysznica. Czułam się taka niesamowicie brudna, fuj! 
Woda spływała po moim nagim ciele, brudnym ciele. Mimo, iż się umyłam, wciąż czułam się brudna. Usiadłam na kanapie i zaczęłam płakać.
Perspektywa Justina
Podjechałem pod wskazany mi wcześniej adres z nadzieją, że znajdę tu Anabelle. 
Wysiadłem z samochodu i stanąłem przed domem z numerem 28. Nie zastanawiając się, zapukałem szybko i nerwowo w drzwi. Po pierwszym razie nikt mi nie otworzył, więc wciąż pukałem.
 W końcu się udało, drzwi przede mną się otworzyły, a przed nimi stała Anabelle, zapłakana Anabelle. Od razu podszedłem do niej i ją mocno przytuliłem. Niekontrolowanie z moich oczu wypłynęły łzy, stęskniłem się za nią, na prawdę. Jej twarz była mokra od łez, a makijaż cały rozmazany. Gdyby ktoś ją tak zobaczył, pomyślałby, że to wariatka, ale dla mnie nawet w takiej postaci była najpiękniejsza.
Nagle z domu wyszedł mężczyzna, od razu połapałem się, o co tu chodzi. 
-Kto to?-powiedział mężczyzna do Anabelle.
-Raczej to ja powinienem spytać, kim ty jesteś -odpowiedziałem z wściekłością .
Anabelle patrzyła na nas wciąż płacząc. 
-Ja? Może lepiej spytasz się tej dziewczyny, hm?- powiedział mężczyzna, na co ja nie wytrzymałem i uderzyłem go w twarz. Widziałem wyraz twarzy Anabelle. Była przerażona.
-Idź do samochodu-rzuciłem do niej bez żadnego wyrazu. Dziewczyna posłuchała, spuściła głowę i wsiadła do samochodu.
-Kim ty jesteś, co? Przychodzisz do mojego domu i myślisz, że co? Kim ty w ogóle jesteś?!
-Chłopakiem tej dziewczyny.-odpowiedziałem chłodno. 
-No to fajną masz dziewczynę, ci powiem bracie.-nie wiedziałem o co chodzi, więc zrobiłem pytającą minę. - Która się puszcza .- uśmiechnął się. Uderzyłem go drugi raz, byłem gotów walczyć o nią, chociaż może i mówił prawdę. Byłem gotów walczyć o moje serce, jakim ona była.
Mężczyzna dotknął policzka, który trochę już spuchł i spojrzał na mnie z uśmiechem. 
-Przemocą nic nie zdziałasz, a ty bardziej nie ukryjesz prawdy.- i wszedł do domu, zamykając za sobą drzwi. Spuściłem głowę. Odwróciłem się i poszedłem do samochodu. Anabelle siedziała przestraszona na miejscu pasażera. 
-Chyba musimy sobie porozmawiać, co? -powiedziałem, odpalając papierosa i włączając silnik. Chyba wiedziała, o czym. Wiedziała, że się dowiedziałem, wiedziała to. Bała się. Bała się , że tym razem ją zostawię. 
Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer,
-Amber?- powiedziałem wyciągając papierosa z ust.
-Tak, Justin co się stało?
-Nic, dzwonię, by powiedzieć, że zguba się znalazła, później zadzwonię, cześć.-pożegnałem się i nacisnąłem czerwoną słuchawkę, rzucając telefon gdziekolwiek. 
Perspektywa Anabelle
Kiedy tylko zobaczyłam, że Justin rozmawia z Robertem, wiedziałam, że to już koniec. Nie mogę go stracić, on jest ojcem mojego dziecka. 
-Anabelle!-usłyszałam już w domu, wołał mnie. Iść czy nie iść. Kurde, muszę.
-Tak?-weszłam do salonu. Chłopak popijał whiskey i palił papierosa za papierosem. 
-Siadaj.-usiadłam, jak chciał.- Po pierwsze : jesteś w ciąży do cholery, więc dlaczego pijesz?! Zabijesz to dziecko kiedyś ! -krzyczał, serio krzyczał. W jego oczach zbierały się łzy, wstał z kanapy, bałam się go, wciąż  krzyczał. Nie byłam w stanie wydusić ani jednego słowa.
-Nie wiedziałam-wydukałam przez łzy.
 -Dobra, raz się zdarzyło, okej, mogłaś nie wiedzieć. A druga sprawa -wiedziałam , co chce powiedzieć. -to wczorajsza noc. Szukaliśmy cię cały czas, a ty się puściłaś z jakimś facetem?!
-Justin, ja cię kocham!-płakałam.
-Haha, litości!-śmiał mi się prosto w twarz, mimo, że miał łzy w oczach.- Gdybyś kochała, to byś nie zdradziła. Wiesz co, dobra może i by było okej, gdybyś kurwa mać nie była w ciąży! Teraz nie jestem pewien, czy to moje dziecko, skoro się znowu puszczasz. 
-Ale to nie tak!-krzyknęłam.
-A jak? Zaprosił cię na kawę do domu, bo w barze za dużo ludzi? -śmiał się , a ja coraz bardziej płakałam. Dusiłam się swoimi łzami.
-Wiesz co, rób sobie co chcesz, mnie to już nie interesuje. - wstał i wyszedł z domu. Przez okno widziałam, jak wchodzi do samochodu, dopija whiskey, wyrzuca szklankę przez okno i jak się ona zbija, odpala papierosa i rusza z piskiem opon nawet nie oglądając się. 
Zaczynam płakać. Czy on właśnie mnie zostawił?
Ten, który obiecywał, że będzie zawsze mimo wszystko? 
Justin odszedł.
Kurwa, co ja zrobiłam...

--------------------------------------------------------------------------------------------
Mamy dziewiętnasty ;) Jak wam się podobał? 

1 komentarz:

  1. Hej misia. Świetny rozdział, wygląd też mi się mega podoba, ale RUSZ DUPE LENIU MÓJ I ZRÓB TO COŚ NA ZA
    kocham ♡

    OdpowiedzUsuń