wtorek, 26 maja 2015

rozdział siedemnasty

Byłam szczęśliwa. Byłam szczęśliwa jak nigdy w życiu. Ja matką?  Ciężko mi w to uwierzyć.
-Będziemy mieli dziecko- powiedział Justin mocno mnie przytulając.
-Wiem- szepnęłam do niego wtulając się w jego klatkę piersiową. Odprężyłam się, kiedy poczułam jego perfumy. Delikatnie odsunęłam sie od chłopaka patrząc na niego wilgotnymi od łez oczami.
-Justin - zaczęłam- a co będzie z dzieckiem ?- powiedziałam cicho, a on zrobił zdziwioną minę nie wiedząc o co chodzi.- Jestem chora Justin.- wytłumaczyłam narzeczonemu. On spuścił głowę, po czym odpowiedział.
-Kochanie nie jesteś chora.
-Ale lekarz...
-Lekarz...- przerwał mi. -lekarze często mają złe wyniki. To pewnie nie twoja karta pacjenta.
-Skoro lekarze mają często złe wyniki, to może ja nie jestem w ciąży, hm?-powiedziałam z grymasem na twarzy.
-W ciąży czy nie, i tak cię kocham. A po drugie , byliśmy u ginekologa. On się nie myli. -puścił mi oczko, na co ja przewróciłam oczami i walnęłam go w ramię.
-Justin. Ja jestem chora. -powiedziałam ze smutkiem.
-Na głowę to już dawno skarbie- droczył się ze mną. Pierwszy raz. Dobrze mu to wychodziło.
-Ech. Nie bierzesz tego na serio.- odwróciłam sie do niego plecami i założyłam ręce na piersiach.
-Nie. Po prostu wiem że nie jesteś chora.
-Jestem.
-Kochanie. Aniele. Nie jesteś. I błagam cie, nie mów tak.
-No dobra. -uśmiechnęłam sie do szatyna I poszłam do kuchni coś zjeść.
Perspektywa Justina
Nie mogę w to uwierzyć że będę ojcem. Mam nadzieje że dam sobie radę i sprawdzę się w roli ojca. Kocham Anabelle I zrobię dla niej wszystko. Moje życie nabiera coraz to większego sensu. Codziennie wieczorem chce mi się iść spać, bo wiem , że gdy się obudze,  Anabelle będzie przy mnie. Mam dla kogo żyć. W końcu.
***
Zjadłam płatki czekoladowe na mleku i poszłam do łazienki, by wziąć prysznic. Kiedy już odkręcałam wodę stwierdziłam, że wezmę kąpiel. Nalałam wody do wanny i zrobiłam dużo piany. Uwielbiałam takie kąpiele.
Siedziałam w wannie dobre pół godziny, bo Justin co chwile pukał do drzwi i pytał jak się czuje. To słodkie. Po odprężającej kąpieli ubrałam się, pomalowałam, uczesałam sie w koka I wyszłam z łazienki. Poszłam do pokoju mojego i Justina. Kiedy tam weszłam , przeraziłam się.
Justin siedział na łóżku i palił jointa.
-Co ty do cholery robisz ?-powiedziałam niezbyt miłym tonem.
-A co?-odwrócił się do mnie. Jego źrenice były niewyobrażalnie małe, a białka czerwone. Byłam zaskoczona. -Nie mogę ? To mój dom. -uśmiechnął się i wziął bucha. Podeszłam do niego i zabrałam mu skręta.
-No to chyba wystarczy. -uśmiechnęłam sie I odgasiłam go. Chłopak sie zdenerwował.
-Cholera jasna! Nawet sobie zapalić nie można ! Co z ciebie za kobieta ?!- krzyczał. Byłam przerażona. Co z nim nie tak ?
- Co z tobą nie tak ? Dopiero co dowiedzieliśmy się ze będziemy rodzicami, a ty sobie siedzisz i jarasz? Nie mogę w to uwierzyć. -złapałam sie za głowę.
-Pieprzona egoistka! Będę robił co mi się będzie podobało, a tobie nic do tego!- uśmiechnął się do mnie po chamsku i wstał. Moje serce podeszło mi do gardła i gwałtownie przyspieszyło.
-Justin, ale...-próbowałam rozładować atmosferę.
-Jakie "ale"? Nie chce mi się z tobą gadać. Wychodzę niedługo. Nie wiem kiedy wrócę. - odwrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju. Otworzyłam okno. Zapach marihuany przyprawiał mnie o mdłości. Fuj. Z moich oczu popłynęły łzy. Odwracając sie zauważyłam na łóżku telefon Justina. Usiadłam na łóżku i odblokowałam go widząc nową wiadomość. Wiem , że to nie fair , ale jesteśmy parą i mam do tego prawo. Otworzyłam SMS i zamarłam. Dostał dwie wiadomości. Jedna od Harry'ego, a druga od jakiegoś nieznanego numeru. Otworzyłam tę od Harry'ego. "Bedziesz miał dziecko. No to dzisiaj popijemy. Gratulacje bracie!" hmm. To miłe z jego strony że się cieszy z naszego szczęścia. Otworzyłam drugiego SMS. Zamarłam. "No to dzisiaj się widzimy kotku. Nie mogę się już ciebie doczekać tygrysie:*". Rozpłakałam sie jeszcze bardziej. Usłyszałam jak Justin wchodzi po schodach, więc szybko zablokowałam telefon i odłożyłam na miejsce. Wstałam z łóżka i podeszłam do otwartego okna. w tym momencie do pokoju wszedł Justin.
-Gdzie jest mój telefon?- spytał zły.
-Pewnie tam gdzie go odłożyłeś. -odparłam Nawet sie nie Odwracając.
-Może tak grzeczniej?
-Idź już. -westchnęłam.
-Bo Co? -podszedł do mnie.
-Bo jakiś samochód stoi pod domem i jakiś palant się tu gapi. -odpowiedziałam.
-To nie jest palant rozumiemy się? -złapał za mój podbródek. Wyrwałam się. Nic nie odpowiedziałam. Chłopak odwrócił się ode mnie. Wychodząc z pokoju otworzył szufladę w komodzie i wyjął z niej małą folię z czymś białym w środku. Nie. On oszalał. Na progu odwrócił sie do mnie i uśmiechnął z pogardą na ustach. Nie mogłam tego znieść. Położyłam się na łóżku i zasnęłam.
Obudziłam sie o jakiejś 20, gdy Amber była już w domu.
-Jak ty wyglądasz Anabelle ?-podeszła do mnie. -jesteś cała rozmazana.
-Amber. Idziemy do klubu ?- spytałam ot tak.
-No jasne!- ucieszyła się.
-Świetnie. ja idę się ogarnąć. Ty też się ogarnij.-wyszłam z pokoju.
Byłam gotowa po godzinie. Justina wciąż nie było. Wyszedł około 15. Cholera. Zadzwonić czy nie ? Nie dzwonie.
-Czekam na dworze!- krzyknęłam do przyjaciółki wychodząc z domu i wybierając numer na taksówkę.
Po pięciu minutach Amber wyszła z domu. Paliła papierosa.
-Ty palisz ?- zdziwiłam się.
-No jasne. Chcesz ?- uśmiechnęła się.
-A daj.- wyjęła paczkę papierosów i wręczyła mi jednego oraz podała zapalniczke. Odpaliłam szluga I zaczęłam palić. Smakowało mi to. Po kilku dymach trochę zakręciło  mi się w głowie ale było okey. Spaliłam i akurat pojechała taksówka. Wsiadłyśmy do niej i pojechaliśmy w stronę klubu.
Perspektywa Justina
Wyszedłem z domu bo już nie mogłem patrzeć na to , że ciągle jej coś nie pasuje. Może i nie powinienem był tego robić, ale co teraz zrobię ? Nie będę jej przepraszać. Nie teraz.
-Jak tam wam się układa ?-spytał mnie Harry nalewając kolejnego drinka. Paliłem jointa i było mi dobrze. Uciekłem od problemów. Ale nie mogłem przestać  myśleć o Anabelle.
-A jakoś leci.- odpowiedziałem mu, po czym wziąłem łyka drinka.
-Anabelle jest w ciąży, nie?-spytał Igor, który też tam był.
-Tak jest.- uśmiechnąłem sie.
-No, ciekawe z kim-powiedział ktoś z innych gości, których nie znałem. Wszyscy razem ze mną zaśmiali się głośno.
-Justin. A tak ogólnie. Macie z Anabelle jakieś tajemnice?-spytał Igor.
-Mówimy sobie wszystko. -wziąłem bucha jointa.
-Ale jednego na pewno ci nie powiedziała. -powiedział Harry.
-Co ? Czego ?- zdziwiłem się.
-Jakie są między nami relacje. A raczej były. - puścił mi oczko, na co ja wziąłem łyka drinka i oparłem się wygodnie na kanapie.
-No to zamieniam się w słuch.- odpowiedziałem, a Harry uśmiechnął się do mnie.
***
Piłam drink za drinkiem. Śmiałam sie z Amber chociaż nie było mi do śmiechu. Alkohol robił swoje.
-Musze iść do łazienki -odparłam kiedy jakiś chłopak poprosił moją przyjaciółkę do tańca.
-Okey. My będziemy na parkiecie.-powiedziała a Chłopak uśmiechnął się delikatnie.
-Okey. -Wstałam I udałam się w stronę toalety.  Mijałam na maksa pijanych ludzi, którzy nie mogli nawet gadać.
Wychodząc z łazienki wpadłam na kogoś. Przeprosiłam za incydent i poszłam dalej. Było mi duszno. Postanowiłam wyjść się przewietrzyć. Amber tańczyła z nowo poznanym chłopakiem. Wzięłam z jej torebki papierosa i zapalniczke. Byłam ostro pijana.
-Przepraszam , ale ta torebka jest tamtej dziewczyny. Proszę ją zostawić.- powiedział barman.
-To torebka mojej przyjaciółki, Amber. Tańczy tam z kolegą. Biorę tylko dwie rzeczy. Proszę się nie martwić. -odpowiedziałam uśmiechając sie do przystojnego barmana.
-Nie ma sprawy. Wie pani, różne się tu osoby kręcą.
-Jaka pani ? Jestem Anabelle -podałam mu rękę, a on ją uścisnął.
-Jaden miło mi.
-Mnie również. A teraz przepraszam, muszę na chwile wyjść.
Zmierzałam do wyjścia. Chłodny wiatr sprawił , że alkohol działał jeszcze bardziej intensywnie. Odpaliłam papierosa. Kurde smakuje mi to. Po chwili pod Klub podjechało czarne Audi. Papieros mi sie tlił. Co chwilę wkładałam go do ust i zaciągałam się dymem, po chwili go wypuszczając. Facet z Audi wysiadł i stanął obok mnie.
-Masz może ognia ?-spytał.
-Jasne.-podałam mu zapalniczke. Miał blond włosy I chyba niebieskie oczy. Był mojego wzrostu w szpilkach. Przystojny. Bardzo.
-Dziękuję -odparł oddając mi ognia.
-Cała przyjemność po mojej stronie.-uśmiechnęłam sie.
-Ładne Auto. -powiedziałam zaciągając sie.
-Chcesz sie przejechać ?-spytał uśmiechając się.
-No jasne.-odparłam uśmiechając sie i depcząc papierosa. Chłopak zrobił to samo ze swoim , po czym zaprowadził mnie do drzwi, otworzył mi je, a nawet je za mną zamknął. Gentleman. Usiadł na miejscu kierowcy i odpalił silnik. Właśnie wtedy zaczęło do mnie docierać, co właściwie robie.
---------------------
hej hej kochani ! mamy siedemnasty!  podobał wam się ? przepraszam za opóźnienie ale byłam na "urlopie" w Irlandii. ♡☆
komentujcie czy wam się podobało.
dziękuję wszystkim którzy czytają mojego bloga. dziękuję wam! jesteście najlepsi!

poniedziałek, 4 maja 2015

rozdział szesnasty

Siedziałam na łóżku rozmyślając nad tym , co Amber powiedziała Justinowi. Cholera , a jeśli to prawda ? W tym wieku chce jeszcze się bawić , chodzić na imprezy. Nie, to niemożliwe.
-Hej kochanie- powiedział szatyn siadając obok mnie na kanapie w salonie.
-Cześć.-odpowiedziałam obojętnym tonem wciąż myśląc.
-Coś sie stało ?
-Nie- próbowałam uśmiechać się jak najbardziej naturalnie.
-Nie okłamuj mnie.-szepnął mi do ucha. Byłam zdziwiona. -Wiem że coś się stało.
-Nie , naprawdę. Tylko kręci mi się w głowie. To wszystko.-odpowiedziałam na jednym tchu nawet nie zastanawiając się co mówię.
Perspektywa Justina
Anabelle potrzebuje miłości. Potrzebuje kogoś, kto ją będzie kochał nad życie i traktował jak księżniczkę. Bardzo ją kocham. Muszę ją zabrać do lekarza i dowiedzieć się czy faktycznie ona jest w ciąży. Chciałbym być ojcem ale jestem młody. Nie wiem czy jestem gotowy na coś takiego.
Perspektywa Anabelle
-Przejedziemy sie gdzieś ?-zapytał mnie Justin podczas obiadu.
-Ale gdzie ?
-Nie wiem.
-No... no dobrze możemy się przejechać. -Szatyn uśmiechnął sie do mnie, a ja mogłam zauważyć troche smutku w jego oczach.
           ***
Jechaliśmy z Justinem po ulicach pełnych mijających nas samochodów. Oparłam się o siedzenie i zamknęłam oczy. Szum przejeżdżających aut i dźwięk wiatru sprawiły że zasnęłam.
Perspektywa Justina
Anabelle zasnęła w samochodzie. Może to i lepiej bo nie wiedziała dokąd ją zabieram. Jeśli się na mnie wydrze i mnie rzuci- pogodzę się z tym. Będzie ciężko ale jakoś będę musiał to znieść. Ja się o nią martwię. Chce dla niej jak najlepiej. Boje się trochę ją budzić , nie wiem jak zareaguje. Cholera, musze to zrobić.
Perspektywa Anabelle
Obudziło mnie delikatne dotykanie mnie po policzku.
-kochanie obudź sie.-szepnął Bieber. otworzyłam powoli oczy i przetarłam je. Ziewnęłam i usiadłam w normalnej pozycji siedzącej. Spojrzałam przed siebie. Ginekolog?! Czy on oszalał ?! Wysiadłam z samochodu i od razu zwróciłam mu uwagę.
-Co ty sobie do jasnej cholery wyobrażasz?!-krzyknęłam na niego, a on wcale nie wydawał się być zdziwiony moją reakcją.-Po Co mnie tu zabrałeś, co?!
-Do lekarza. Proste. -parsknął śmiechem. Wymierzyłam mu mocny policzek. Spojrzał na mnie złym wzrokiem, jakim jeszcze nigdy na mnie nie patrzał. Cholera. Zakryłam usta dłonią, a z moich oczu pociekły łzy. Podeszłam do chłopaka i przytuliłam go.
-Przepraszam -szepnęłam dusząc się łzami. Odsunęłam się od niego, by go pocałować,  ale on odwrócił głowę w druga stronę.
-Chodź lepiej a nie.-warknął. Spuściłam głowę i posłusznie jak pies poszłam za nim wycierając łzy rękawem bluzki.
-Anabelle Forbes do doktora Feel.
-Tędy proszę -kobieta przy recepcji uśmiechnęła się szeroko do nas i zaprowadziła nas pod gabinet lekarza. Kobieta odeszła,  kiedy Justin uśmiechnął się do niej i powiedział "dziękuję".
-Wchodzę z tobą. -powiedział twardo. Jego policzek wciąż był czerwony. Jak ja mogłam mu to zrobić ? Spuściłam głowę.
-Dlaczego ?-spytałam niepewnie.
-Bo tak!-prawie krzyknął. Z moich oczu poleciały łzy. Dlaczego on na mnie krzyczy?
-Dobrze.-wytarłam łzy rękawem. Justin otworzył mi drzwi i weszliśmy. Usiedliśmy na krzesłach.
-Słucham?-powiedział starszy pan poprawiając na nosie swoje okulary.
-Chciałabym...-zaczęłam.
-Chcielibyśmy wiedzieć, czy moja narzeczona jest w ciąży. -powiedział Justin miłym głosem. Co?! Cholera. No to super.  Uśmiechnęłam sie słabo I zwiesiłam głowę patrząc na kolana.
Po badaniu lekarz dał nam mała karteczkę, złożoną na pół. Z jego twarzy nie można było nic wyczytać.
-A może...-zaczęłam niepewnie-otworzymy ją w domu?-lekko się uśmiechnęłam.
-Dobrze. Jak chcesz. -odparł już milej.

W domu nastał ten moment. Siedzieliśmy z Justinem w salonie. Byliśmy sami w domu, Amber poszła pewnie do jakiegoś chłopaka którego poznała na plaży. Normalne.
Siedzieliśmy na kanapie. Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam karteczkę. Na niej było prześwietlenie i dopisek.
-Justin...-zaczęłam.
-Tak?-spojrzał na mnie tak jak zawsze na mnie patrzał. Jakbym była jego całym światem,  a nie wrogiem. Wzięłam jeszcze jeden głęboki oddech. Justin się spiął.
-Jestem w ciąży. -spojrzałam na niego, a x moich oczu popłynęły łzy. Szybko wstałam, po czym Justin zrobił to samo. Przytulił mnie tak mocno jak chyba nigdy, ale nie przeszkadzało mi to, że nie mam tak wielkiego dostępu do tlenu. On był moim tlenem. On i nasze dziecko. Chociaż... czy aby na pewno "nasze"?
-----------------------------
Mamy szesnasty! Mam nadzieje ze wam się podobał :) 
5 komentarzy -> next