Justin powoli podszedł do telefonu. Zamarłam. I co teraz ? Justin podniósł telefon i nacisnął zieloną słuchawkę.
-No siema.-uśmiechnął się pod nosem do mnie a ja zmusiłam się do sztucznego uśmiechu. Nic nie słyszałam. Wyszłam z pokoju. Nie mogłam tego słuchać. Zamknęłam się w łazience. Zaczęłam płakać. I co ja teraz zrobię ? Jeśli Justin się dowie to będzie źle. Siedziałam pod ścianą myśląc nad całą sytuacją. Nagle zrobiło sie czarno. Zasnęłam.
Obudziło mnie głośne walenie w drzwi. Bo to nie było pukanie.
-Anabelle wychodź do cholery!-Justin był niewątpliwie zły. Powoli otworzyłam oczy i się przeciągnęłam. Byłam zdezorientowana. Po chwili przypomniałam sobie wszystko. O boże. Otworzyć czy nie ? Boję się do cholery. A co jeśli Justin jest zły na mnie i dowiedział się o wszystkim i teraz chce mi coś zrobić ? o boże. Nie mogłam powstrzymać łez.
-Anabelle kurwa! -zapłakana podeszłam do drzwi i przetarłam oczy. Głęboko odetchnęłam I złapałam za zamek po czym go przekręciłam tym samym otwierając drzwi. Justin od razu złapał za klamkę i gwałtownie otworzył drzwi patrząc na mnie. Moje serce podskoczyło mi dosłownie do gardła. Chłopak w jednej sekundzie przytulił mnie mocno do swojej klatki piersiowej a ja poczułam jego cudowne perfumy przy których się odprężałam.
Byłam spokojna.
-Co sie stało?-spojrzał na mnie zapłakanymi oczami. Rozpłakałam sie. Znowu płakał przeze mnie. boże.
-Nic.-odparłam obojętnie patrząc mu w oczy.
-Nie kłam. -spojrzał mi w oczy swoimi czekoladowymi oczami które były tak idealne...
-Nie kłamie. Źle się poczułam wiec poszłam do łazienki. -kłamałam ale nie do końca. Czułam się źle. Bolał mnie brzuch,głowa, było mi niedobrze. Skutek uboczny miłości lub nerwów ? nie wiem.
-Skoro mówisz prawdę to dobrze. Tylko-zaciął sie- dlaczego siedziałaś tu pół godziny?
-No wiesz.-pół godziny ?boże.-wzięłam kąpiel.
-Dobrze. Wierzę ci.- przytulił mnie do siebie a ja poczułam gilgotanie w brzuchu. Szkoda ze ja sobie nie wierzę ,pomyślałam.
Zeszliśmy do kuchni. Justin robił kurczaka. Nie chciało mi się jeść. w ogóle nic mi się nie chciało.
Siedzieliśmy w kuchni i jedliśmy posiłek. w pewnym momencie zrobiło mi się niedobrze i pobiegłam do łazienki. Zaczęłam wymiotować. Justin stał tuż za mną i trzymał moje włosy. Kiedy skończyłam rozpłakałam sie. Podniosłam głowę patrząc na szatyna. Był przerażony.
-Justin -wydukałam przez łzy -co mi jest? Ja nie chce tak. Wszystko mnie boli.
Chłopak przytulił mnie jednak ja nie przestałam płakać. Odsunęłam się nie chcąc pobudzić jego białej bokserki. Wyglądałam pewnie okropnie z tym rozmazanym makijażem.
Wykąpałam się i doprowadziłam się do normalnego stanu. Źle się czułam. coraz gorzej.
Poszłam do pokoju mojego i Justina. Na łóżku siedział Justin wraz z Amber. Siedzieli do mnie plecami wiec mogłam posłuchać o czym rozmawiają.
-Cierpię gdy ona cierpi. Cierpię jeszcze bardziej Amber.-on płakał.
-Wiem Justin. Te całe wasze przytulanki i w ogóle.
-Nie o to chodzi. Amber ja ją naprawdę kocham. Jak nikogo innego w całym moim życiu. Wszystkie dziewczyny odstawiałem na bok przez dragi. Ale ona... dzięki niej już nie biorę.
-Wiem Justin. wiem. zależy ci na niej.
-Jak na nikim innym... co jej jest ?
-Nie wiem co jej dolega więc nie jestem w stanie Ci powiedzieć. moja mama jest lekarzem i wiem trochę o różnych chorobach. Dopóki nie będę znała objawów to ci nic nie powiem.
-Hmm.-Justin pociągnął nosem.-Mówiła że źle się czuła ostatnio i dlatego zamknęła się w łazience na pół godziny. A później...
-Justin mów! -Amber była zdenerwowana.
-A dzisiaj wymiotowała jak jedliśmy obiad.
- O boże. -Amber spuściła głowę.
-Wiesz co jej jest? -Justin spojrzał na Amber a ja odsunęłam się trochę by mnie nie zobaczyli. Nie widziałam ich. Tylko ich słyszałam.
-Obawiam sie ze tak.
-Powiedz mi! Proszę... błagam.
-Justin... Anabelle może być w ciąży.
I na tym sie zakończyło. Słyszałam że ktoś wstaje z łóżka wiec pobiegłam do łazienki i powoli otworzyłam drzwi. Byłam załamana. Ja w ciąży ? haha śmieszne.
-Hej-Amber dała mi buziaka w policzek.
-Hej-zrobiłam to samo.
-Jak sie czujesz ?- spytała patrząc mi w oczy.
-Dobrze dziękuję. -uśmiechnęłam sie.
Poszłam do pokoju gdzie siedział Justin.
-Hej kochanie -podeszłam i pocałowałam narzeczonego w usta.
-Cześć.
-Coś się stało ?-spytałam niby nie wiedząc o całej rozmowie.
-Nie.-uśmiechnął sie szeroko. Kurde czemu on musi być tak idealny? i dlaczego tak kłamie ? chyba uczy się od najlepszych...
-Jak sie...-zaczął .
-Jeśli spytasz jak się czuje to nie wiem co Ci zrobię -zaśmiałam się na co Justin się uśmiechnął. -Czuje sie Dobrze. Lepiej. -znów kłamałam.
W tym momencie położyłam się na łóżku na plecach patrząc na sufit. Zamknęłam oczy oddychając głęboko. Obok mnie położył się Justin. Pocałował mnie w policzek. Uśmiechnęłam się.
Perspektywa Justina
Kiedy usłyszałem od Amber ze Anabelle może być w ciąży to nie wiedziałem co mam zrobić. To tylko oczywiście przypuszczenie ale wole mieć pewność. Dlatego tez zabieram Anabelle do lekarza. Musze to zrobić. Dla jej dobra. Nie wytrzymałabym gdyby coś jej się stało. Kocham ją nad życie. Oddał bym za nią swoje cholerne życie.
A jeśli ona naprawdę jest w ciąży...
Będę kochał to dziecko tak mocno jak jego matkę.
---------------------------------
No kochani mamy piętnasty! Mam nadzieje ze wam się podoba:)
dziękuję wszystkim za czytanie mojego bloga i za komentarze. jesteście najlepsi!♡
jak myślicie ci będzie dalej? czy przypuszczenia Amber sprawdzą się? i czy aby na pewno Justin pogodzi się z faktem że jego narzeczona może być w ciąży?
zmniejszam liczbę komentarzy z wiadomych względów. :)
6 komentarzy -->next