-Tęskniłem za tobą-przerwał ciszę, która stawała się już nie do wytrzymania. Czuję drżenie całego ciała i słyszę jak ciężko przełykam ślinę. Nie potrafię nic powiedzieć. Nie potrafię. Zaraz się rozpłaczę.
-J-ja też.-ledwo wypowiadam te słowa i wybucham płaczem. Obejmuje mnie mocno i czuję wilgoć na ramieniu. Płaczemy razem, związani w jedno. Nic się nie liczy. Jest moim wszystkim. Jest moją nadzieją na lepsze jutro. Łkam cicho, a z moich oczu wylewa się potok łez. Wysuwam się z jego objęć i patrzę mu w oczy. Ściera mi łzę z policzka kciukiem, ale nie zabiera ręki. Kładę mu dłonie na policzkach robiąc to samo i przyciskam go mocno do siebie. Smak jego ust pomieszał się ze słonym smakiem naszych łez. Całuję go rozpaczliwie, jakby to był nasz ostatni pocałunek. Ale nie jest ostatni. Jest pierwszy od tak długiego czasu. W tym momencie czuję ogromną miłość. Czuję, że moje rozszarpane serce powoli się skleja.
***
Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. To nie ma znaczenia, kiedy Justin jest przy mnie. Obudziłam się leżąc na jego ramieniu. Wdycham jego zapach, który tak mnie uspokaja. Słyszę bicie jego serca, szybkie i nierówne. Lekko podnoszę głowę, ale on nawet się nie rusza. Kiedy patrzę na niego, uśmiecha się. Powoli wstaję, lecz on pociąga mnie do siebie i całuje czule.
-Kocham cię.-Mówi, a w jego oczach widać tyle miłości, szczęścia i tęsknoty.
-Ja ciebie też.-Odpowiadam mocno go przytulając.
Wstaję i idę do kuchni zrobić kawę. Wsypuję czarny proszek do kubków, kiedy on staje za mną i mocno mnie przytula. Do oczu cisną mi się łzy. Dlaczego pozwoliłam mu odejść? Nie mogę wygonić tego pytania z mojej głowy.
-Witam gołąbeczki.-z dołu schodów dobiega mnie głos Amber.-Znowu razem?
-Zawsze razem.-odpowiada bez namysłu Justin. Uśmiecham się pod nosem.
-Chcesz kawy?-pytam, odwracając się w jej stronę. Mój narzeczony wciąż trzyma mnie w pasie.
-Mhm, z mlekiem!-śmieje się.
-To sobie zrób.-odpowiadam sarkastycznie.-Nie będę ci zawsze robić kawy.
-Hm-trze szczękę-no dobra. To skoro to jest taką trudnością dla ciebie, zrób mi karmelowe latte. Kocham cię!-krzyczy, wbiegając po schodach.
-Wariatka-szepczę, na co oboje zaczynamy się śmiać.
-Anabelle.
-Justin.
-Co z nim?
-Z kim?-śmieję się.
-Z naszym dzieckiem.-No ładnie, NASZYM. Ja nawet nie wiem, kogo to dziecko.
-Dobrze.
-Byłaś u lekarza?
-Jeszcze nie, ale jestem umówiona na za tydzień.-Kłamię, sama nie wiedząc, dlaczego. Co mam mu powiedzieć? Że nie chcę tego dziecka? Że nie wiem, kto jest ojcem?
-To dobrze-całuje mnie w czubek głowy-Będę je kochał tak samo mocno jak jego mamę.
Do moich oczu napływają łzy.
-A ja tak samo jak tatę.-wypowiadam z lekkim drżeniem w głosie. Powinnam iść do lekarza z tego względu, że ostatnio źle się czuję, jeśli chodzi o brzuch.
-Będziemy najszczęśliwszą rodziną na całym tym popieprzonym świecie.
W tym momencie moje serce znowu zaczyna się łamać.
Perspektywa Justina
Postanowiłem wejść, chociaż wiedziałem, co tam zobaczę. Zobaczę JĄ. Bardzo tego chciałem, nie dawałem już bez niej rady. Wszedłem po cichu do domu, w którym mieszkaliśmy w trójkę z Amber. Widząc ją stojącą w kuchni, rozpadłem się na kawałki, a za chwilę poskładałem. Była jeszcze piękniejsza niż przedtem. O ile to możliwe. Poczułem, jak ściska mi się serce. Dlaczego ją zostawiłem? Jak mogłem to zrobić? Idę w jej stronę, a ona ucieka do salonu. Aż tak mnie nienawidzi? Co ja najlepszego zrobiłem. Stoję w kuchni i łapię powietrze dużymi haustami. Zmierzam do salonu. Siedzi na kanapie oglądając jakąś telenowelę. Siadam delikatnie obok niej i przysuwam się do niej. Jest tak skupiona na telewizji, że tego nie zauważa. Siedzimy tak blisko siebie, że dotykamy się ramionami. Moje całe ciało budzi się do życia pod wpływem tego banalnego dotyku. Patrzę na nią, a ona odwraca się w moją stronę i uśmiecha się. Kocham jej uśmiech. Kocham ją całą.
-Kocham cię.-mówię nieświadomie. Pewnie to najgłupsza rzecz, jaką mógłbym powiedzieć w tym momencie, ale jednak stało się. Ona patrzy na mnie i odpowiada.
-Ja ciebie też.-moje serce zaczyna szybciej bić, w ogóle zaczyna bić. Jej usta znajdują się tak blisko, wystarczy tylko ruszyć głową. Patrzę na nią analizując każdy najmniejszy kawałek jej twarzy. Nic się nie zmieniła.
-Tęskniłem za tobą -mówię, wciąż na nią patrząc.
-Ja też.-odpowiada i wybucha płaczem. Szybko przytulam ją mocno i wtulam twarz w jej ramię. Z moich oczu leją się łzy. Tak bardzo za nią tęskniłem.
Nagle odsuwa się ode mnie, a moje ciało krzyczy, tak bardzo stęsknione jej dotyku. Patrzy na mnie podpuchniętymi od płaczu oczami. Ścieram jej łzę z policzka i moja dłoń zastyga na jej twarzy. Anabelle robi to samo ze mną i kładzie swoje obie drżące, delikatne dłonie po obu stronach mojej twarzy. Przyciska swoje usta do moich. Czuję smak naszych łez i słodycz jej ust. Moje serce wariuje. Całuje mnie mocno. To pierwszy pocałunek od tak dawna...
Po jakiś dziesięciu minutach zasnęła na moim wytatuowanym ramieniu. Obudziła się po pół godziny, a ja przez ten cały czas jak spała, bawiłem się jej blond włosami. Musiałem ją pocałować. Muszę ją czuć. Chcę być blisko niej, chcę, żeby ona była blisko mnie. Chcę, żeby kochała mnie tak bardzo, jak ja kocham ją. Powoli moje serce zaczyna żyć i powoli staję na nogi. Z nią.